Stojący na głowie znienawidzony władca, chochlik robiący kupę obok węża, chłop pracujący w polu... Czy to na pewno szopka betlejemska? Lojalnie ostrzegam, że w takiej szopce można doznać szoku kulturowego...

Zeszłoroczna Gwiazdka miała być moimi drugimi świętami na obczyźnie Toni postanowił zrekompensować mi brak śniegu na hiszpańskiej ziemi, a co za tym idzie, nie do końca polskie święta. Wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do Xativy, gdzie powitała nas długa kolejka osób oczekujących na wejście do stajenki.

Wspominałam już, że Hiszpanie non stop stoją w kolejkach? Kolejki do Santiago Bernabeu, kolejki do Congreso, po zakup świątecznej loterii, a teraz do szopki...

W końcu udało się wkroczyć pewnym krokiem do hiszpańsko - arabskiego świata?!

Plony - papryki, pomarańcze, mandarynki, banany...

Odwrócone oblicze Filipa V. W całym mieście przedstawia się go z głową do dołu- jest to zemsta mieszkańców Xativy za spalenie miasta w 1707 roku.

Indyk wychylał głowę z ciekawości. Było mi go żal, nie lubię żywych zwierząt w szopce, z pewnością marzną (tak, w Hiszpanii też!).

Nareszcie! Znajomo wyglądające figurki Maryi, Józefa i Jezuska!

Żywy osiołek, zmęczony pozowaniem do zdjęć.

Jest i caganer! Jak widać załatwił swoje potrzeby fizjologiczne i wciąga portki.

Caganera można zobaczyć w szopkach w regionie Katalonii i Walencji, ale nikt nie potrafił mi wyjaśnić dlaczego akurat taką figurę pakuje się do stajenki betlejemskiej :)

Dość egzotyczny namiot, który nijak do szopki mi nie pasował.

Święta czy nie, ktoś musi w polu pracować ;)

Bon Nadal! Wesołych Świąt!

Kto by się spodziewał, że hiszpańska szopka jest tak specyficzna, naznaczona dość mocno różnymi wpływami kulturowymi.