Jak to jest pływać z meduzami na Costa Blanca?
02:05
W ostatnią sobotę wybraliśmy się do Tavernes de la Valldigna, 45 km na południe od Valencii. Dlaczego? Gandia została przeze mnie odwiedzona rok temu, a Valencia bardziej kusi mnie spacerowaniem po mieście niż leżeniem na plaży, poza tym mogła być zalana madrilenos, którzy szturmują wybrzeże w każdy weekend.
Droga, podobnie jak do Gandii, prowadzi wśród pięknych, zalesionych gór (same góry bardziej lubię niż plaże...):
Samo miasteczko jest typowym nadmorskim kurortem, spokojniejszym jednak do Gandii czy Benidormu. Domy na wzgórzach tuż obok centrum miasta, palmy na każdym kroku, piękna hiszpańska architektura - no, nie do końca:
Ta niby rdza na budynkach ma chronić je przed działaniem niszczących promieni słonecznych. Wierzę, że są inne, mniej okropne metody. Plaża jak to plaża, piasek, okropnie słone morze i piękne widoki wzgórz w oddali (na tym zdjęciu mało je jednak widać, więcej było z drugiej strony):
Spotkaliśmy się z duża grupą znajomych, którzy mieli ze sobą cały asortyment do zabawy na plaży. W przeciwieństwie do polskich wspomnień, tutaj zauważyłam dość aktywne plażowanie - grę w piłkę, ping-ponga (samo odbijanie piłeczek paletkami), biegi i spacery wzdłuż morza, a nie tylko wylegiwanie się na leżaku. Zapoznałam się też z innym zastosowaniem piłki, która zwykle służy do ćwiczeń w sali gimnastycznej :) Trick polega na tym, by odpowiednio głęboko zakopać ją w piasku, a wystającą część traktować jako trampolinę:
Ja jednak czekałam aż wiosło, by wreszcie wypłynąć z Tonim kajakiem. Póki co wiosło służyło do kopania dziury w piasku:
Nie mogłam jednak popłynąć z Tonim, gdyż kajak jest jedynką i wywracał się, dlatego wypłynęłam sama wierząc, ze prawie codzienne robienie pompek jakoś pomoże mi przetrwać. Nigdy wcześniej nie pływałam kajakiem w morzu, a żeby tego było mało, miałam zobaczyć meduzy! Meduz też nigdy nie widziałam na żywo, więc szybko chwyciłam za wiosła i wypłynęłam. Pierwsze podejście nie zakończyło się sukcesem. Meduz nie widziałam, pewnie nie popłynęłam wystarczająco daleko.
Kajak oddałam koledze, który wypłynął tak daleko, że długo nie mogliśmy go zlokalizować (w końcu Hiszpan żeglarz). Wrócił z opowieściami o meduzach, delfinie i ptakach nurkujących w morzu za pożywieniem.
Drugi z kolegów powiedział, że też wcześniej widział setki meduz, więc znowu szybko chwyciłam wiosło i postanowiłam, że tym razem na pewno je zobaczę. Dostałam jednak ostrzeżenie, że mam uważać, bo nie wiadomo jakie to są meduzy. Te wątłe stwory mogą mocno poparzyć, a w okolicach Alicante zdarzało się, ze zamykano plaże ze względu na obecność niektórych gatunków meduz (najniebezpieczniejszy jest żeglarz portugalski).

Nie wiem czy meduzy, które widziałam były niebezpieczne. Kąpiel w ich towarzystwie mogła skończyć się poparzeniem, a być może mogłam być 'nurkującą z meduzami' jak ten pan w filmie poniżej:
1 komentarze
Dobrze, że tam pływały meduzy a nie kalmary :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarze! Pamiętaj, że pytania możesz wysyłać na e-mail: hiszpanarium@gmail.com! :)